Niedzielne, zwykle, łódzkie południe. Żona krząta się w kuchni wokół obiadu.
Ty siedząc w głębokim fotelu kręcisz gałką twego ...Mazura" czy „Woli" w pogoni za dobrą muzyką.
Raptem cóż to? — Gdzieś w pobliżu punktu zaznaczonego na skali zakresu fal krótkich liczbą 42 m wstrajasz się w silny głos speakera, powtarzającego uparcie niezrozumiałe ci słowa:
„Uwaga tu
SP 7 KAN jak Santiago Portugal siedem Kilowat
Ameryka Norwegia na wywołaniu ogólnym!"
Wsłuchując się w śpiewnie modulowany głos, nawet nie
domyślasz się, że to amator nadawcą, gdzieś w pobliżu
twojego domu uprawia swoje niecodzienne hobby;
Nagle po słowach:
„Oddajemy wam mikrofon",
słyszysz
kilka śpiewnych sylab „da di da" i z nimi niknie
słaby przydźwlęk tła,na którym słyszałeś rozmowę.
Zaciekawiony wzmacniasz siłę głosu gałką po lewej
stronie skal: aż do oporu i gdzieś z gęstej magmy,
dźwięków wyławiasz słaby głos'
„OK wszystko FB, SP
7 KAN w QTH Łódź, tu SP 5 KAB w Warszawie. Odebrałem
was 100%. Wszystko OK!"
Tak, nie ulega wątpliwości .To krótkofalowcy łódzcy,
ludzie zarażeni wirusem radiomanii odbywają swoje
wędrówki po świecie na czarodziejskim dywanie fal
krótkich..
Dniem i nocą anteny radiostacji amatorskich całego
świata promieniują energię elektromagnetyczną fal
krótkich o długości 80, 40, 20, 15 i 10 metrów
Mania wśród rondli i pod pułapem jonosfery
Zimą i latem, w słotę czy w upał, krótkofalowcy snują swoje nici w przestworzach,
tkając gigantyczną sieć porozumienia. W słońcu Ekwadoru czy w lodach. Arktyki,
pajęczyny anten
-ślą i odbierają słowa przyjaźni braterstwa ludzi różnych
ras, różnego wieku. i różnej płci;
Kilka „wrzuconych" przełączników,kilka obrotów •
gałek strojeniowych, a słowo rzucone w mikrofon, drwiąc - sobie z wszystkich granic,
łamie bariery celne i gdzieś pod pułapem jonosfery wędruje w dal bez wizy paszportowej.
Dziwnymi ludźmi są ci zapaleńcy — krótkofalowcy; Nierzadko w ciężkich warunkach, w przepełnionych
izbach zawsze znajdą gdzieś kąt w kuchni, łazience czy na strychu do pielęgnowania
swojego konika. Żony, matki czy dzieci patrzą tolerancyjnie na ten tajemniczy świat transformatorów,
lamp, cewek i kondensatorów, rozrzuconych w logicznym nieładzie na stołach,biurkach i parapetach, na owe tabu, którego dotknąć nie wolno osobie nieupoważnionej;
Zasiada więc nasz amator do swojej stacji.. To. nie, że żona hałasuje przesuwanymi rondlami, że. dzieci w
tym pomieszczeniu grają w Berka. Gumowe czasze słuchawek muszą odizolować go
od dźwięków „pozaeterowych". I tak najpiękniejsza dla krótkofnlarskiego ucha
muzyka telegrafu, w której orkiestrze każdy jej człowiek wygrywa w innym kraju lub zgoła na innym
kontynencie swoje rytmiczne ..titicato", na długie godziny przenosi go w inny
świat. Świat niecierpliwych emocji najbardziej współczesnego ze sportów.
Gorzej, gdy zechce pracować dźwiękiem czyli fonią. Wszystkie z miejscowych
źródeł dźwięki podchwytywane czułym uchem mikrofonu,przetworzone
nadajnikiem w falę elektromagnetyczną i wyrzucane anteną w eter dochodzą do
słuchawek korespondenta łącznie z owym hałasem przesuwanych rondli czy też
płaczących dzieci. Czasami na życzenie strony drugiej do rozmowy
włączają się kolejni wszyscy członkowie rodziny. Ileż wtedy uciechy
i samozadowolenia! Bo przecież skonstruowana własnymi rękoma stacja to
rzeczywisty powód do dumy.
Kiedy owej niedzieli, kręcąc gałką odbiornika, wpadłeś w środek dialogu dwóch
krótkofalowców, niewiele zrozumiałeś, mimo że obaj
są Polakami. Dziwnym bowiem językiem posługują
się ci zapaleńcy i fanatycy najinteligentniejszego ze
sportów XX wieku.
Muzyka telegrafu
Od zarania ruchu krótkofalarskiego, kiedy fale radiowe zaczęły już mijać granice, wyłoniła się
konieczność uproszczenia i skrócenia amatorskich rozmów telegraficznych.
W owym czasie kraje anglosaskie wiodły prym w technice. Stąd poskracane
wyrazy angielskie przyjęły się w całym ruchu krótkofalarskim jako
tzw. slang amatorski, który z konieczności został przyswojony
przez amatorów całej kuli ziemskiej. Prócz tego slangu istnieje jeszcze
tzw. Kod „Q" i wiele innych umownych znaków,które uzupełniając slang
stwarzają możliwości porozumienia się na dowolny niemal temat dwóch osób
nie znających żadnego innego języka prócz ojczystego.
Tak więc dla przykładu:-
dwie litery wystukane alfabetem Morse'a
„CQ" — oznaczają wywołanie ogólne
„K" — proszę nadawać
„QRX" — proszę zaczekać
„73" — pozdrowienia
„88" — pocałunki
„QSY" — przejść na inną częstotliwość.
„QRG" — która godzina, itd.
W tych skrótach krótkofalowcy nazywają siebie
„OMs" (od Olei Man)
— panny — „YL (od* Young Lady),
- żony - „XYL".
Operując kodem i slangiem można nie znając języka ojczystego swego korespondenta pogaworzyć z
nim telegraficznie na różne tematy. Szczególnie chętnie krótkofalowcy wymieniają
dane techniczne skonstruowanych przez się urządzeń;
I tak znowu:
„TX" — oznacza nadajnik,
„RX" — odbiorniki
„tb" — lampa,
„VX" — pogoda ltd;
Wystukanie kluczem tekstu:
„Sri dr Om, only part ok, mni QRM es QSB 4,
condx vy bd, ur ton QRH nw QRU es QRT pse 2morrow sked at 14,30 GMT en 14100 kc/sok? Pse hw?
ark" — oznacza dla przykładu: Bardzo żałuję drogi przyjacielu. Odebrałem tylko część Twego nadawania.
Są liczne przeszkody i zakłócenia ze strony innych radiostacji i siła Twego sygnału spada na skutek
fadingu do i. W ogóle warunki do łączności dalekosiężnych są bardzo złe.
Twój ton zmienia częstotliwość. Teraz nie mam już więcej nic dla. Ciebie i kończę łączność. Proszę jeśli
możliwe o spotkanie na jutro o gedz. 14.30 wg czasu Grecnwich na częstotliwości 141C0 kc s.
Czy zgoda? Proszę odstukae, jak tym razem mnie odebrałeś. Przechodzę na odbiór, proszę nadawać.
„Hpe cuagn, mni 73 fr ur XYL es best dx" — oznacza dalej: Spodziewam się usłyszeć Cię wkrótce znowu.
Załączam najserdeczniejsze pozdrowienia dla Twej małżonki i życzę jak najlepszych łączności
dalekosiężnych.Dla niewtajemniczonych i dodam, że na kluczu Morsowi można nawet się śmiać
(sic!). Slang i to przewidział.Wystarczy wystukać dwie litery „hi" z wykrzyknikiem
a nasz korespondent domyśla się, że w tej chwili uśmiech rozjaśnił Twe oblicze.
Oczywiście przy łącznościach fonicznych lepiej jest znać język angielski lub język korespondenta.
Gdy masz trudności w czasie łączności fonicznej, możesz przejść na slang wymawiany alfabetem Morse'a.
Wtedy zostaniesz na pewno zrozumiany;
GDY 3-minutowa łączność z Ameryką kosztowała 15 funtów
Jaka jest geneza ruchu krótkofalarskicgo i czemu należy zawdzięczać rozwój tego najtrudniejszego ze sportów?
W latach pierwszej wojny światowej radiofonia wykorzystywała do komunikacji tylko fale długie i średnie.
Przez długie lata uważano,że fale krótkie (10—200 m),o których istnieniu już wiedziano, nie nadają się do
celów komunikacyjnych. Tak więc do łączności między Europą a Ameryką używano nadajników pracujących
na falach długich, o olbrzymiej mocy, inwestując w nie zawrotne sumy. Wystarczy nadmienić, że 3-minutowa
łączność kosztowała 15 funtów szterlingów.
W 1923 r. francuski domorosły amator Leon Delay, dłubiąc koło swego urządzenia uzyskał po raz
pierwszy łączność z USA na fali krótkiej.
Kiedy wreszcie ruch amatorski systematycznymi łącznościami
międzykontynentalnymi udowodnił opornym sceptykom, że fale krótkie są jakgdyby predestynowane
do pracy dalekosiężnej, igraszki krótkofalowców zwróciły uwagę wielkich firm i rządów.
Dziś fale krótkie są tak gęsto zapchane stacjami komunikacyjnymi, morskimi, handlowymi, wojskowymi
i radiofonicznymi, że właściwych odkrywców przydatności tych fal do powyższych celów zepchnięto na wąskie
wycinki pasm na falach 80,40,20,15,10 metrów.
Praca na falach krótkich wymaga bardzo małych
urządzeń, a tym samym obniża niewspółmiernie koszty instalacji urządzeń nadawczych.
W tym tkwi właśnie potęga fal krótkich..
Warto zaznaczyć, że przy mocy jaką daje lampa
głośnikowa silniejszego odbiornika radiofonicznego, a więc przy mocy około 5 watów można z powodzeniem
nawiązać łączność z całym globem ziemskim. Nadajnik tej mocy nie jest większy gabarytowo od
przeciętnego odbiornika radiowego.
Krótkofalowiec z Lublina pracując nadajnikiem o mocy 4 watów (sic!)
w przeciągu kilku miesięcy uzyskał połączenie telegraficzne z ponad 500 stacjami amerykańskimi.
Należy dodać, że
w obecnych warunkach trudniej jest przebić się przez gęstwę dźwięków innych silnych stacji aniżeli
to miało miejsce przed 30 laty, kiedy to eter był raczej pustynią na tych długościach fal.
Tajemnica potęgi fal krótkich
W czym tkwi tajemnica tak dużej użyteczności fal krótkich? Propagacja czyli
rozprzestrzenianie się tych fal jest z racji ich natury inne niż fal długich.
Fale krótkie wędrują bowiem nie wzdłuż powierzchni ziemi,jak to czynią fale dłuższe,
lecz promieniowane przez antenę pod pewnym kątem do ziemi, biegną w górę przebijając warstwę
atmosfery do wysokości 200—300km. Tam napotykają na warstwę zjonizowanego
naelektryzowanego powietrza, która posiada zdolność odbicia tych fal i skierowania
ich z powrotem na ziemię. Ta warstwa jonosfery zwana warstwą Heviside'a
(od nazwiska odkrywcy) działa więc podobnie jak lustro.Fala krótka wracając na ziemię
w odległości np. 1000km od stacji, odbija się powtórnie tym razem już od
niej i wraca znowu do jonosfery. Kolejne odbicia powodują, że fala taka może swą
zygzakowatą wędrówką obiec cały nasz glob kilka razy. Trzeba było wielu
eksperymentów notowanych przez tysiące amatorów eterowego szaleństwa, by te
tajniki fizyki zbadać i przyswoić dla dobra ludzkości.Dziś podobnie jak kiedyś
przed 40 laty, amatorzy prowadzą swe rozmowy, ale tym razem na falach ultrakrótkich,
dotąd nie przydatnych dla komunikacji dalekosiężnej, ale i tu zaczyna
powtarzać cię historia fal krótkich. „Murzyn już zrobił swoje. Murzyn może odejść"
Amatorzy znowu są spychani na wąskie odcinki pasm ultrakrótkich.